literature

Pure Love

Deviation Actions

Arle-Datte-ba-yo's avatar
Published:
518 Views

Literature Text

Fandom: Shinee
Pairing: JongKey
Rated: PG16


-Mamo! Mogę zostać w domu? – zapytał Kibum błagalnym tonem. Pani Kim popatrzyła na syna z politowaniem i tylko pokręciła głową.
-Przerabialiśmy to już tysiące razy. Raz w miesiącu możesz się poświęcić i iść z nami. – Nie cierpiał rodzinnych wyjść, bynajmniej nie z tego powodu, że musiał pokazać się z rodzicami. Kochał ich całym sercem, ale sztywne kolacje w najdroższej restauracji w mieście nie należały do najprzyjemniejszych. Jego ojciec był prezesem świetnie prosperującej firmy komputerowej w Korei i comiesięczne wyjścia ze wspólnikiem, a zarazem najlepszym przyjacielem rodziciela były katorgą. Jedynym pozytywnym aspektem całej sytuacji był fakt, że syn owego wspólnika był najlepszym przyjacielem Kibuma. Kim Jonghyun – student znakomitej uczelni, niezwykle utalentowany informatyk, chluba rodziny i przyszły prezes firmy, w zestawieniu z Kibumem – studentem ASP, artystą stroniącym od technologii komputerowej, projektantem – wypadał świetnie. To w Jonghyunie pokładano nadzieje na przejęcie firmy i doskonaleniu jej produktów. Cóż… Rodziny się nie wybiera, a Key na własną narzekać nie mógł. Rodzice akceptowali jego pasję i pomagali w realizacji marzeń, wspierali na każdym kroku… Jednakże… Jednego chłopak nie mógł im wybaczyć… Kiedy ojciec Jonghyuna wyśmiewał jego pasje i marzenia, zachowywał się niczym nędzny filister – nigdy nie reagowali. Pozwalali mężczyźnie jawnie kpić ze swojego pierworodnego, a później rzucali tylko nieme 'nie przejmuj się'… Chłopak zacisnął zęby wiedząc, że nic nie wskóra i zamknął się w pokoju.
„Przedstawienie czas zacząć, Jjongie." – Napisał smsa i zaczął wybierać ciuchy na dzisiejszy wieczór.

***

Miał definitywnie dość słuchania rozmów o firmie, o tym czy nowa sekretarka sprawdza się w pracy i czy księgowi zrobili już roczne rozliczenie firmy. Miał dość sztucznego uśmiechania się i przytakiwania. Dość gloryfikowania jego własnej persony przez rodziców.
- Nasz Jonghyun dostał wczoraj nominację na stypendium naukowe! Cały grono pedagogiczne jest pod wrażeniem jego nowego projektu. – Puszył się ojciec starszego.
- Gratulujemy chłopcze. – powiedział rodziciel Kibuma i uścisnął mu dłoń. – A wiecie, że naszemu Bummiemu zaproponowali wystawę jego prac oraz wernisaż dla znakomitych malarzy. Na dodatek coraz więcej firm interesuje się jego projektami ubrań. Musicie przyznać, mamy niezwykle zdolnych synów. – Key rzucił przelotne spojrzenie na rodziców. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jego ojciec właśnie sprowokował swojego przyjaciela nie będąc tego świadomym.
- Taki projektant z niego, a do restauracji ubrać się nie umie. – rzucił z niesmakiem ojciec Jonghyuna i zlustrował go wzrokiem. Czarne rurki, dopasowana pomarańczowa marynarka, biała podkoszulka i okulary świetnie komponowały się z sylwetką Kibuma i jego blond włosami. Key zacisnął pięści i zazgrzytał zębami.
- Wiesz, dzisiejsze kanony mody różnią się od tych, które panowały za naszych czasów. – Próbowała rozładować atmosferę pani Kim, jednak Kibum nie wytrzymał. Kładąc okulary na stole i rzucając 'dobranoc' wyszedł szybko z restauracji. Miarka się przebrała. Nie był w stanie wytrzymać kolejnej dawki szykanowania. Jonghyun popatrzył po zebranych. Zastanawiał się, dlaczego rodzice jego przyjaciela nie reagują. Przecież gdyby tylko chcieli mogliby zakończyć tą farsę ładne parę lat temu. Nie mógł pojąć tej obojętności.
- Jak możesz! – wybuchnął i gwałtownie podniósł się z krzesła. – To, że jesteś ignorantem pod każdym względem nie oznacza, że możesz tak bezczelnie obrażać Kibuma! Przez tyle lat ci się jeszcze nie znudziło?! Co ci w nim przeszkadza! – krzyknął i złapał swoją marynarkę. – Wychodzę. Dobranoc.

***

Chłodne listopadowe powietrze uderzyło go w twarz. Rozglądnął się po okolicy w poszukiwaniu blond czupryny.
- Key! – zawołał zwracając na siebie uwagę przechodniów. Dostrzegł chłopaka na przystanku i od razu skierował się w jego stronę. – Kibum. – szepnął będąc już wystarczająco blisko.
- Daj spokój. To nie ma sensu. Twój ojciec mnie nienawidzi, nawet nie wiem za co. – powiedział i popatrzył na popisany kiosk. Było ciemno i zimno, jednak ulice Seulu tętniły życiem. Nastała cisza, przerywana jedynie odgłosami miasta. Księżyc na niebie świecił niesamowicie jasno, a gwiazdy próbowały przebić się przez ciężkie, jesienne powietrze. Jonghyuna doskonale wiedział, dlaczego jego ojciec miał taki, a nie inny stosunek do Kibuma, jednak nie chciał teraz o tym mówić. To nie był odpowiedni moment. Nagle wszystko ustało, a ciszę przerwał miękki głos starszego.
- Chodź. Wypożyczyłem ten film co chciałeś. – Key popatrzył najpierw na twarz przyjaciela, na jego ciepły uśmiech, a później na wyciągniętą zachęcająco rękę. Nie zastanawiając się długo chwycił ciepłą dłoń i dał się poprowadzić wprost do ich azylu.

***

Jonghyun wynajmował apartament w samym centrum stolicy. Nie mieszkał z rodzicami, którzy preferowali raczej podmiejski spokój. Dodatkowym plusem było to, że na uczelnie miał tylko pięć minut drogi. Aktualnie właściciel mieszkania zapuszczał korzenie pod prysznicem, a jego przyjaciel - czyściutki i przebrany siedział na kanapie i przeglądał magazyn sportowy.
- Bummie, nie widziałeś może mojej koszulki? Tej z 'Keep Calm and...
- …and hug me"? – Wszedł mu w słowo blondyn podnosząc głowę znad czasopisma. Jonghyun stał w samych dresach zawieszonych na kościach biodrowych, a z jego włosów spływały kropelki wody wprost na nagą klatę. Key przełknął nerwowo ślinę, jednak nie dał po sobie poznać, że widok półnagiego przyjaciela wywołuje w nim dziwne uczucia.
- Kibum! Dlaczego zawsze zabierasz mi koszulki!? – fuknął starszy, jednak uśmiech nie schodził mu z twarzy. Key w jego zielonej koszulce wyglądał uroczo i nie mógł się na niego złościć, mimo że wieczne braki w jego garderobie były irytujące.
- Bo je lubię! Pachną tobą. – powiedział i od razu uświadomił sobie dość dziwny kontekst własnej wypowiedzi. Chrząknął nerwowo i przekręcił stronę magazynu.
- Oj Bummie… - zaśmiał się Jonghyun i poczochrał mu włosy. – Idę po jakąś inną, a ty lepiej włącz film.

***

Dochodziła północ, a film powoli zbliżał się ku końcowi. Projekcje biograficzne nie były tym, co Jonghyun lubił najbardziej. Wolał filmy akcji, jednak wiedział doskonale, że Key uwielbia ten gatunek i cierpliwie towarzyszył mu do końca. Nie oznacza to jednak, że udawał zainteresowanego. Wolał położyć głowę na kolanach blondyna i czerpać przyjemność ze wspólnego wieczoru. Każdy weekend spędzali podobnie, nie potrzebowali wielu ludzi wokół siebie. Było dobrze, tak jak było. Kibum wplątał palce we włosy szatyna i delikatnie zaczął go głaskać. Robił to machinalnie. Kolejne przyzwyczajenie w ich życiu.
- Kibumie? – szepnął Jonghyun. – Nie boisz się rutyny? – Pytanie zawisło w powietrzu. Blondyn spojrzał na przyjaciela. Było widać, że zastanawia się nad odpowiedzą. Prostota tego pytania była tylko pozorna, a pytający zupełnie poważny. Kibum przejechał delikatnie palcem po policzku kolegi.
- Z tobą Jjongie? – szepnął. – Nigdy… - Starszy odwrócił się tak, że patrzył prosto w jego oczy. Oczy, które nie zmieniły się przez dwadzieścia lat jego życia. Oczy, z których potrafił wyczytać wszystko, które dla innych były owiane tajemnicą. Uśmiechnął się.
-To dobrze Bummie. Bo ja się jej boję, jednak twoja osoba jest… katalizatorem tego lęku. Cieszę się, że cię mam. – Złapał jego dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. – Żołądek młodszego przekręcił się o 180 stopni. Dziwne uczucie bezkarnie w nim grasowało burząc wszystkie granice zdrowego rozsądku. – Chodźmy już spać. Rano pojedziemy na wycieczkę. – powiedział wesoło Jonghyun i wstał z kanapy.
- To tak, żeby przeciwstawić się rutynie? – Zaśmiał się Kibum i podążył za przyjacielem do sypialni. Jego zły nastrój spowodowany kolacją odszedł w zapomnienie.

***

Nie spał. Leżał odwrócony plecami do szatyna i patrzył tępo w ścianę. Nie rozumiał własnych uczuć i pragnień. Wiecznie czegoś szukał. Ponoć artyści są niestali i podążają za natchnieniem. On łamał ten stereotyp. Czasem zastanawiał się, czy własny artyzm został mu wmówiony, czy na siłę wpisał to w swój umysł, bo przecież on potrafi być w czymś stały... Artysta poświęca się całkowicie dla sztuki, jak kochanek dla kochanki. On jednak potrafiłby zakończyć związek ze sztuką dla kogoś wyjątkowego. Kogoś, kto właśnie leży koło niego. Kogoś, kto jest zawsze przy nim i darzy go bezgraniczny zaufaniem. Z biegiem lat ich stosunek do siebie się nie zmienił, mimo że świat od nich tego oczekiwał.
- Bummie, czego nie śpisz? – Usłyszał słodki szept przy uchu i poczuł silne ramie delikatnie oplatające go w talii.
- Myślę o życiu… - odpowiedział cicho. Jonghyun wetknął nos we włosy przyjaciela i zaciągnął się ich zapachem. Nie mógł już wytrzymać tej sytuacji. Kibum był tak blisko, wręcz na wyciągnięcie ręki, a zarazem tak cholernie daleko. - …i o nas. – dokończył.
- Skarbie… - szepnął Jjong, a Key poczuł ciepłą dłoń gładzącą jego udo. – Zawsze będę przy tobie. Kocham cię. – Ręka powędrowała wyżej i znalazła się pod koszulką młodszego. Kibum spiął mięśnie. Nie wiedział jak zareagować.
- Jjongie… Co ty robisz? – szepnął przerażonym głosem i zatrzymał dłoń przyjaciela. Szatyn chwycił chłopaka za ramiona i przekręcił na plecy, w taki sposób, że patrzyli sobie prosto w oczy.
- Kibum. Kocham cię. Kocham cię od dziecka, rozumiesz? – powiedział pewnie i zamilkł. Key nie wiedział co odpowiedzieć. Był w szoku. Wszystkie wspomnienia przeleciały mu przed oczami. Nawet w najśmielszych snach nie wyobrażał sobie takiej sytuacji. Przymknął oczy, a z ich kącików popłynęły łzy. Jonghyun delikatnie je otarł i czekał na jakąkolwiek reakcję ze strony przyjaciela.
- Przytul mnie. – Usłyszał cichą prośbę i poczuł delikatne ramiona oplatające jego szyję. Nie miał pojęcia ile trwali w tej pozycji, ale to nie było ważne. Po cichym wyznaniu chłopaka oddał się pod władanie zmysłom.
- Też cię kocham Jjongie… Całym moim sercem…

***

Obudził go delikatny pocałunek w czoło.
- Wstawaj śpiochu. Już dwunasta. – szepnął Jonghyun i wplótł palce w jego włosy. – Mam nadzieję, że jesteś gotowy na wycieczkę? – Zaśmiał się ciepło i przytulił mocno ciało chłopaka. Kibum starał się poukładać wszystkie zdarzenia minionej nocy. Dalej nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Tak długo tłamszona prawda wyszła w końcu na jaw. Dwoje ludzi stało się najszczęśliwszymi osobami pod słońcem. Wystarczają sobie nawzajem. Upajają się własną obecnością i bliskością, cieszą miłością. Chwytają swój czas. Szatyn pogłaskał młodszego po policzku. Dziękował za daną im szansę, której nie zamierzał zmarnować. Dla Kibuma pokona wszystkie przeciwności losu.
-Wiesz dlaczego mój ojciec tak strasznie cię nienawidzi? – zapytał nagle Jonghyun. Kibum spojrzał na niego pytająco. - Bo od dawna widzi jak bardzo cię kocham…

End.
To się nazywa desperacja. Samemu sobie fiki pisać XD
© 2011 - 2024 Arle-Datte-ba-yo
Comments2
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Ja tu jestem i czytam :DD ♥